piątek, 31 sierpnia 2012

~ Urok.
Siedziała tak na stole i obserwowała, nie podobał jej się wystrój, przeważały pomarańczowy i żółty - kolory których wręcz nienawidziła. Lubiła za to zieleń i granat. Oczywiście czarny był na pierwszym miejscu. Dziewczyna nie należała do zbyt tolerancyjnych, jednakże w prawdzie mało obchodziło ją co myślą inni i na jej i na inny temat. Wypatrywała Kevina, kiedy zauważyła grupkę dziewczyn, typowych " plastików " , patrzyły się na nią jakby kogoś zabiła. Po chwili zaczęły do siebie szeptać i pokazywać na nią palcem, z rozbawieniem na twarzach. Ewelina tylko prychnęła i odwróciła wzrok. Nie znosiła takiego zachowania. Wstała i po prostu wyszła. Nie martwiła się ani o siebie ani o Kevina. Miała to gdzieś. Nie miała zamiaru patrzeć i pozwalać na obgadywanie jej jakimś pustym, wytapetowanym laleczkom. Bardzo łatwo było wyprowadzić ją z równowagi. Usiadła przy fontannie i wlepiła wzrok w błyszczącą od kolorowych świateł wodę. Przejechała delikatnie palcami po wierzchu wody i uśmiechnęła się smutno.
Kevin zaś w tym czasie nalewał ponczu, kiedy już skończył wrócił na miejsce, w którym jeszcze niedawno siedziała Ewelina. Rozejrzał się w jej poszukiwaniu i odstawił szklanki. Zaczął chodzić po przepełnionej ludźmi sali, wypatrując jej. Jednakże nie widział nigdzie blond głowy, z granatową różyczką. Postanowił, że wyjdzie i sprawdzi przed liceum. Tak też zrobił.
- Dlaczego wyszłaś ? - zapytał i usiadł obok niej.
- A dlaczego Ty wyszedłeś ? - spojrzała na niego ciemnymi niebieskimi tęczówkami.
- Szukałem Cie. - mruknął. - Coś się stało ? - znów padło pytanie przez niego wypowiedziane.
- I znalazłeś. - burknęła i przeniosła wzrok znów na wodę w fontannie. 
- Bardzo się cieszę. - powiedział i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Ten bal to niewypał. Chcę wrócić do domu. - powiedziała i wstała. Kevin machinalnie również się podniósł.
- Dopiero przyszliśmy. - zaprotestował z wyraźnym rozżaleniem w głosie. - Zostańmy. Chodź, zatańczymy. - chwycił jej dłoń. Ewelina westchnęła cicho. - Chodź.. nie daj się prosić. - uśmiechnął się prosząco. Ewelina chwilę się zastanawiała, ale po głębszym namyśle, stwierdziła, że nic jej się nie stanie jak raz z nim zatańczy.
- No dobrze. Jeden taniec. - powiedziała i ruszyła z nim z powrotem do szkoły. Po chwili byli już w sali balowej. Kevin objął Ewelinę w talii, dziewczyna zaś przytuliła się do niego, oplatając szyję rękoma. Zaczęli tańczyć w rytmie muzyki, wolno i spokojnie. Na sali słychać było tylko muzykę, żadnych szeptów i innych ludzi. A może tylko oni słyszeli wyłącznie muzykę ? Ewelina zamyśliła się. Nie wiedziała dlaczego czuje się przy nim tak dobrze, nie jest skrępowana i zdenerwowana. Jest po prostu sobą. Nie musi udawać miłej i ciągle się na siłę uśmiechać. Przy nim potrafi się szczerze uśmiechnąć, czy zaśmiać. Znała go naprawdę bardzo, bardzo krótko. Praktycznie nic o nim nie wiedziała i na dodatek nie było jej to do szczęścia wcale potrzebne. Jednakże czuła lekką niepewność co do jego pokojowych zamiarów. Nie spotkała jeszcze człowieka, który byłby tak bezinteresownie zainteresowany upiększaniem jej czasu. A Kevin się starał, robił wszystko, żeby dziewczyna go polubiła. Postawił na swój nienaganny wygląd i duszę romantyka. Które najprawdopodobniej się sprawdzały. Bo Ewelina postanowiła dać mu szansę i zaufać. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że popełni największy błąd w swoim życiu. 
Tańczyli tak przytuleni do siebie, Kevin napajał się zapachem perfum i włosów Eweliny, była to mieszanka róży i bodajże fiołków, piękna kombinacja. W każdym razie jemu podobała się szaleńczo. Sam skropił się wodą kolońską, była niegdyś jego ojca. Ale teraz wszystko spadło na niego, i nie narzekał. W prawdzie podobało mu się życie w samotności, mógł robić co chciał, niczego mu nie brakowało. W prawdzie to nie, była rzecz, której nigdy nie zaznał chociaż chciał. Miłość. Nie znał tego uczucia, było mu całkowicie obce. Nie wiedział nawet jak rozpoznaje się zakochanie czy zauroczenie.
Po chwili piosenka się skończyła i zabrzmiały znów dźwięki dyskotekowe.Kevin i Ewelina odsunęli się od siebie.
- Dziękuję. - powiedział.
- Niby za co ? - dziewczyna uniosła brwi, w wyraźnej niewiedzy.
- Za to, że przyszłaś ze mną na bal, za to, że zatańczyłaś ze mną. - powiedział i posłał jej ciepły, wdzięczny uśmiech. - Nie będę Cie już zatrzymywał. - powiedział. Ewelina się zastanowiła. 
- To chodź ze mną. - powiedziała.
- Gdzie ? - zapytał. Dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko, ale wesoło.
- Gdziekolwiek. - mruknęła i spojrzała na niego pytająco, wyczekując odpowiedzi.
- No dobrze. Jestem strasznie głodny, może dasz się wyciągnąć do restauracji ? - zaproponował.
- Ja w prawdzie też nic nie jadłam. Chodźmy. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i wyszła z nim przed szkołę. Po chwili oboje ruszyli w stronę włoskiej restauracji " bella vita " . 
- Kevin ? - zapytała.
- Tak ? - spojrzał na nią.
- Opowiedz mi coś o sobie. Nie znam Cię prawie.. - poprosiła patrząc na niego. Kevina przeszedł niemiły dreszcz, nie spodziewał się, że o to zapyta. Nie wiedział jak ma skłamać. Wziął głęboki wdech i wbił w nią swoje tęczówki ...

czwartek, 30 sierpnia 2012

~ Bal.
" Wszystko dzieje się tak szybko." - pomyślała Ewelina w drodze do szkoły, nie poszła na autobus, nie poprosiła także rodziców, żeby ją podwieźli. Niczego tak nie pragnęła jak iść samej i myśleć. To działało na nią kojąco. Uspokajało ją. Pogrążyła się więc we własnej, zamotanej i przepełnionej myślami głowie. Setki pytań związanych z przeszłością nasuwały się jej pod myśl. Setki pytań z brakiem odpowiedzi. Setki odpowiedzi, nie pasujących do żadnego pytania. Jeden wielki harmider. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła przystając na propozycję Kevina i czy nie będzie żałować. W końcu miała już siedemnaście lat, dziewczyny w jej wieku robią naprawdę różne rzeczy. Ale ona od początku nauki była oschła, krnąbrna i zimna. Jak lodowiec. Jeden wielki lodowiec, przykryty dodatkowymi murami, ciężkimi do złamania, do otworzenia.Jej rozmyślenia przerwał męski głos, dobiegający zza jej pleców.
- Potowarzyszyć Ci ? - zapytał Kevin. Ewelina wywróciła oczami jeszcze zanim się odwróciła, wiedziała, że to on. I nienawidziła w ludziach tej sztucznej uprzejmości. Odwróciła się i prześwidrowała go wzrokiem.
- Czemu nie poszedłeś na autobus szkolny ? - zapytała unosząc brew. Rozmawiała z nim jakby od niechcenia.
- Nie odpowiadaj pytaniem, na pytanie. - uśmiechnął się do niej szarmancko.
- Jeśli chcesz, możesz iść obok. - mruknęła i znów ruszyła ulicą nr 56, prowadzącą do ich liceum.
- Ale to była propozycja. - ruszył za nią. - Nie musisz na nią przystawać. - powiedział i posłał jej uroczy uśmiech.
- Nie ma sprawy, przeżyję. - ucięła.
- Gotowa na bal ? - zapytał po chwili z wciąż tym samym uśmieszkiem na ustach.
- Tak jakby. - odpowiedziała i spojrzała przed siebie. Swoimi tęczówkami, o bardzo rzadkiej barwie, spotykanej u kobiet. Oczy w kolorze pochmurnego nieba. Kevin spojrzał na nią, jego uśmiech powiększył się. - Dlaczego ciągle się szczerzysz ? - zapytała zażenowana i przeniosła na niego swój wzrok.
- Mam wyglądać tak jak Ty ? Ciągle naburmuszony i zły na cały świat ? - uniósł brwi i zaśmiał się. Ewelina się wyraźnie oburzyła.
- Nie jestem naburmuszona i zła ! - zaprotestowała niemal od razu. Kevin tylko wywrócił oczami.
- Właśnie, że jesteś. - wiedział co mówi i miał stuprocentową rację. Ewelina nie należała do nazbyt uśmiechniętych i cieszących się życiem. Była dokładnie taka jaką ją opisał. Naburmuszona i wiecznie zła na cały świat, no ale cóż, czego innego można oczekiwać od zgwałconej dziewczyny ?
- Wiesz co ? Dupek z Ciebie i tyle. - skomentowała to, ale na jej twarzy pojawił się mały, malutki uśmiech rozbawienia. Kevin się zaśmiał.
- Widziałem to ! uśmiechnęłaś się ! Nie wymigasz mi się teraz. - pokazał palcem na jej usta i zaśmiał się wesoło. Dziewczyna przeniosła na niego swój wzrok i również się zaśmiała. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna się szczerze zaśmiała. To był naprawdę spory wyczyn.
***
Ewelina stała przed lustrem w czarno-granatowej sukience i balerinach. Włosy wyprostowała i rozpuściła. Wsadzając w nie tylko ciemną różyczkę. Nie miała na sobie wiele makijażu, szczerze mówiąc miała pomalowane tylko rzęsy i usta, na intensywnie malinowy kolor. Westchnęła widząc swoje odbicie, przyglądała się tej dziewczynie w lustrze. Była obca.
***
Kevin był już gotowy, skropił się swoimi najładniejszymi perfumami. Zbliżała się godzina siódma. Nałożył trampki , zgarnął telefon oraz portfel i wyszedł. Przeszedł przez ulicę i po chwili był na werandzie domu o numerze 88 . Zadzwonił. Otworzył mu ojciec Eweliny.
- Witaj młodzieńcze. - posłał mu uśmiech i wpuścił do środka.
- Zastałem Ewelinę ? - zapytał pana Deathcliffe. - Byłem z nią umówiony.
- Tak, za chwilę przyjdzie. - powiedział mężczyzna. - Ewelina ! Kevin już jest ! - krzyknął i po chwili ich oczom ukazała się dziewczyna. Kevin ledwo się powstrzymał od otworzenia ust z zachwytu. Naprawdę zrobiła na nim ogromne wrażenie. Zeszła po schodach i stanęła obok Kevina, nerwowo zaciskając dłonie na małej torebce.
- Gotowa.. - powiedziała tylko. - Na razie, tato. - przytuliła ojca i wyszła z Kevinem.
- Pięknie wyglądasz . - powiedział chłopak i spojrzał na nią. Tym razem mówił prawdę.
- Dziękuję. - mruknęła.
Po niedługiej chwili doszli na bal. Wchodząc do szkoły zrobiono im zdjęcie, na którym zapewne wyszli komicznie. Kevin zrobił śmieszną minę, a Ewelina otworzyła usta, jakby zobaczyła coś strasznego. Po czym oboje się roześmiali i poszli dalej. Weszli do środka. Grała imprezowa muzyka, Ewelina rozejrzała się wokół, ujrzała zakochane pary, całujące się, obejmujące i wywróciła oczami.
- Rzygam tęczą jak takich widzę. - powiedziała sucho. Kevin kiwnął głową przyznając jej rację.
- Dla mnie mogą iść nawet do łózka, bylebym nie musiał tego oglądać. - powiedział i wzruszył ramionami. - Pójdę po poncz. - powiedział i zniknął gdzieś w tłumie uczniów. Ewelina skinęła do niego głową i usiadła na jednym ze stołów, nie zważając na to, co sobie pomyślą inni. Obserwowała wystrój sali.

środa, 29 sierpnia 2012

~ Wielki znak zapytania.
- Przywitać ? Nie mogłeś przywitać się ze mną w szkole ? - zapytała Ewelina unosząc brwi w geście niezrozumienia. Była całkowicie zbita z tropu.
- Tak się składa, że nie. W czasie przerwy nie mogłem Cię nigdzie znaleźć. - usprawiedliwił się.
- Od tego są także lekcje. - dążyła dalej, jakby był w tym jakiś głębszy sens. Wcale go nie było. Kevin znał odpowiedź na każde pytanie. Potrafił tak precyzyjnie obmyślić kłamstwo, że jego rozmówca nawet nie zorientowałby się, że został oszukany. Ludzie machinalnie wierzą mu. Bez względu na to co powie.
- Nie chciałem wpaść. Nauczyciele są surowi. - powiedział i posłał jej tryumfalny uśmiech. Wiedział, że tą dyskusję wygrał on. Jak zawsze. Na twarzy Eweliny pojawił się mały grymas. Patrzyła na niego w milczeniu, nie wiedząc do końca co ma po tym wszystkim myśleć bądź mówić.
- A więc co ? Przyszedłeś. Przywitałeś się. - powiedziała obojętnie i wzruszyła ramionami. - Załatwiłeś wszystko. Czegoś jeszcze oczekujesz ? Ja mam może oczekiwać ? - patrzyła na niego pytającym wzrokiem. Była kompletnie zbita z tropu. Kevin chwilę dumał po czym kolejny raz uśmiechnął się.
- Przy zwykłym " cześć " nie za bardzo da się poznać człowieka, nieprawdaż ? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
- Jeśli chcesz mnie poznać, nie masz na co liczyć. - mruknęła z niezadowoleniem. Nienawidziła zawierać nowych znajomości, nienawidziła mówić, nienawidziła siebie. Kevin widząc jej upór zaśmiał się cicho.
- Ewelina, tak ? - zapytał po chwili. Dziewczyna skinęła twierdząco głową. Chłopak dobrze wiedział jak ma na imię, wszystko o niej wiedział, nawet jaką miała na sobie dziś bieliznę. - Zastanawiałem się, czy byś nie zechciała towarzyszyć mi na balu z okazji rozpoczęcia nowego roku, z nowymi ludźmi. - powiedział wprost, ale w jego głosie było słychać delikatną niepewność. Przeszywała się pomiędzy niektórymi słowami, przed chwilą przez niego wypowiedzianymi. Ewelina uniosła jedną brew zaskoczona, nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Na bal ? Z Tobą ? - wykrzywiła usta w jeszcze większym rozgoryczeniu. - Wcale Cię nie znam.
- Czy to nie byłaby świetna okazja ? - zapytał i uśmiechnął się do niej szarmancko. Nie miał zamiaru odpuścić. W zasadzie kiedy usłyszał o balu, pomyślał, że nie pójdzie, ale okazało się być inaczej. Kiedy wypatrzył świeże mięso, zadecydował przemęczyć się w gronie niewartych jego najmniejszej uwagi parszywych imitacji życia, zwanych dzisiaj ludźmi. - To jak ? - ponowił propozycję. Ewelina wahała się z odpowiedzią, nie miała iść na ten bal, miała okazać swój jakże wielki protest właśnie nieobecnością.
- O siódmej. - powiedziała sucho. - Nie wkładaj garnituru. - dopełniła się. Była oschła, taka zresztą była z natury. Chłopak uśmiechnął się i z dumą wypiął pierś.
- Do zobaczenia. - powiedział i wyszedł, pożegnał się z jej rodzicami. Po niedługim czasie znalazł się w swoim domu. Ewelina stała przyglądając się ziemi, która nie wydawała się dla niej ciekawa. Zastanawiała się co włoży na ten cały bal. Miał być jutro. A to bardzo mało czasu, żeby cokolwiek wybrać. Zajrzała więc do ogromnej szafy. Ujrzała tam wiele sukienek, ale przecież nie poszłaby w sukience. Na pewno nie w takiej, które kupowała jej mama. Znalazła jednak śliczną, krótką sukienkę, była czarno-granatowa. Przepiękna, Bardzo krótka i skromna. Czarna halka  , obszyta granatową koronką, średniej wielkości dekolt. Idealna wprost dla Eweliny. Znalazła również buty. Czarne baleriny z granatowymi perełkami na czubkach butów. Wszystko do siebie idealnie pasowało. Włosy miała zamiar rozpuścić. Jednakże to wszystko czekało na nią jutro , po zajęciach szkolnych.
***
Kevin wszedł do domu, w nieludzko szybkim tempie znalazł się w garderobie, wyciągnął czarne, męskie dżinsy i równie czarną koszulę. Elegancko. Pomyślał. Po mojemu. Pomyślał znów i położył to na krześle, wyciągnął także czarne trampki conversy i postawił je obok krzesła. Był po dzisiejszym dniu niebywale zmęczony. Wziął szybki prysznic i padł na łóżko, jak zabity od razu zasypiając.

wtorek, 28 sierpnia 2012

~ Nigdy nie mów nigdy.
- Mam na imię Ewelina, mam siedemnaście lat, mieszkam tutaj, przy ulicy Yellow Street 88. Co zrobiłam innym ? Hm, wiele i złego i dobrego, ale kogo to specjalnie obchodzi ? - zaśmiała się dziewczęco, ale w jej głosie było słychać rozgoryczenie.
- Nas obchodzi. - powiedział mężczyzna. Ewelina była na terapii grupowej, dla osób, które próbowały popełnić samobójstwo oraz zadawały z premedytacją ból innym. - Otwórz się, słonko. Nikt Cię tu nie skrzywdzi. - mówił łagodnym i uspokajającym głosem, starając się być delikatnym. Ewelina natomiast uważała inaczej, myślała, że ludzie, wszyscy ludzie chcą ją skrzywdzić. Nie chcą jej dobra, tylko zarobić te pieniądze " pomagając " na terapiach dla nastolatków z problemami. Tak uważała Ewelina.
- Muszę iść. - powiedziała i zgarnęła torbę, wychodząc z sali, potem z budynku. Narzuciła kaptur na blond głowę, włosy miała bardzo długie i jasne. Włożyła czarno zielone słuchawki do uszu i puściła swoją ulubioną piosenkę. Nie wiedziała dlaczego wszyscy chcą jej krzywdy, nie ufała nawet własnej rodzinie. Wpadła na nadzwyczajny pomysł. Zmieni się. Przestanie nękać ludzi, przestanie uprzykrzać życie innym, będzie lepsza. A w każdym razie się postara.
***
Kevin wszedł do pustego, ogromnego domu, rzucił plecak na podłogę i zdjął niechlujnie buty, które także pozostawił przy drzwiach. Od razu poszedł do swojego pokoju, mieszkał sam. Rodzice zostawili mu spory majątek, a raczej matka. Ojca i siostrę zabił w wieku piętnastu lat. Chwycił komórkę i zamówił pizzę. Pomimo iż nie odżywiał się bardzo niezdrowo był szczupły, dobrze zbudowany, przystojny. Włosy kruczoczarne, brązowe tęczówki, wysoki. Urodę odziedziczył po zmarłym już ojcu. Usiadł w fotelu i spojrzał w okno, mieszkał na ulicy Yellow Street 87, niedawno się wprowadził. Sam. Siedział i myślał o uczennicy, którą poznał a raczej przejrzał dziś rano, w szkole. Zastanawiał się czy chce ją zniszczyć. W końcu nic mu nie zrobiła, jednakże okazała się bardzo ciekawym celem. Nagle patrząc tak w okno ujrzał ową dziewczynę, Ewelinę. Widział jak wchodzi do swojego domu, dokładnie na przeciwko jego. To była niepowtarzalna okazja, by ją lepiej poznać.Wiedział już co ma zrobić. Wpadł na cudowny pomysł.
***
- Dlaczego znowu stamtąd uciekłaś ?! Przecież oni próbują Ci tylko pomóc ! Bo ja nie daję rady. - powiedziała załamana pani Deathcliffe, Amanda. Matka Eweliny. Dziewczyna zaś stała patrząc na nią bez skrupułów.
- Oni nie chcą mi pomóc. - mruknęła zrezygnowana. - Nie pójdę tam więcej, nie jestem wariatką. - ucięła krótko i pobiegła do swojej sypialni. Jej matka jak i ojciec nie wiedzieli już co mają robić, wszystko legło w gruzach kiedy Ewelina próbowała popełnić samobójstwo, było to dokładnie 13 sierpnia 2004 roku, kiedy miała 10 lat. Jej brat ponownie próbował ją zgwałcić. Ponownie, ten sam scenariusz, to samo miejsce, on. Dziewczyna znów została przywiązana do krzesła, tym razem w gwałcie uczestniczyli także koledzy Oskara, bez jakichkolwiek pohamowań rozebrał ją, naśmiewał się przy swoich przyjaciołach, oni robili zdjęcia, weszło to do internetu. Ewelina się załamała, matka zobaczyła ją w kuchni, z wielką raną w brzuchu, wbijając sobie nóż dziewczyna nie miała tyle siły, żeby skutecznie uszkodzić układ i zakłócić pracę organizmu. Przeżyła. Operacja w której brała udział powiodła się. Tymczasem Oskar mieszka obecnie u ciotki Judith. Utrzymuje kontakt jedynie z mamą i ojcem. Ewelina nie rozmawiała z nim od jedenastych urodzin. Od sześciu lat. Przez całe swoje życie nie miała żadnego chłopaka, nie pozwalała się dotknąć, nie chciała mieć przyjaciół, nie chciała nikogo. Zamknęła się w sobie i utopiła we własnej egzystencji. Zagubiła w swoich wspomnieniach. Nie potrafiła poradzić sobie z tak wielką porażką jak ulegnięcie gwałtu przez własnego rodzonego brata. Nie powinna tego pamiętać ze względu na młody wiek, w końcu miała wtedy 5 lat. Jednak wszystko pamięta, każdy drobniutki szczegół. Wszystko.W domu państwa Deathcliffe zabrzmiał ich własny dzwonek do drzwi. Otworzyła Pani Deathcliffe .
- W czym mogę pomóc, kochaniutki ? - zapytała ciepło kobieta.
- Interesuję mnie pewna dziewczyna. Najprawdopodobniej to pani siostra, mówię o Ewelinie. - powiedział szarmancko, dobrze wiedział, że kobieta, która otworzyła mu drzwi była matką dziewczyny, ale wiedział też, że kobiety lubią komplementy.
- Ach, mówisz o mojej córce ? - uśmiechnęła się do niego rozbawiona jego dedukcją. - Jest na górze. Trzecie drzwi na prawo. - powiedziała i na jej twarzy pojawił się znów ciepły uśmiech. Chłopak również odwzajemnił jej uśmiech i ruszył w wyznaczone miejsce. Wszedł do pokoju dziewczyny bez pukania.
- Niespodzianka. - powiedział i uśmiechnął się zawadiacko. Ewelina była w szoku, nie spodziewała się nikogo, a tym bardziej Kevina.
- Co Ty tu robisz ? - zapytała zdziwiona.
- Zauważyłem, że mieszkasz na przeciwko mnie. Wpadłem się przywitać. - powiedział, uśmiech z jego twarzy nie znikał. Kevin knuł coś poważniejszego, miał w głowie obmyślony cały zdradziecki plan. A Ewelina z pewnością przystałaby na jego wszystkie kłamstwa. W zasadzie.. już przystała.

niedziela, 26 sierpnia 2012

~ Zetknięcie oczu.
Ewelina pojawiła się w drzwiach szkolnych, była na styk, nie lubiła przychodzić za wcześnie, ani za późno, była co do sekundy punktualnie. Usiadła w ostatniej ławce, prześwidrowała wzrokiem każdą postać, zatrzymując się na ciemnowłosym chłopaku, siedział tuż obok niej, patrzyła na niego pewnie. Nie obchodziło jej czy może mu to przeszkadzać, czy może czuł się speszony, chociaż na takiego nie wyglądał. Nauczyciel właśnie czytał listę obecności, więc dziewczyna miała okazję do poznania jego godności.
Zbliżył się numer trzeci.
- Ewelina Deathcliffe ? - zabrzmiał masywny głos nauczyciela.
- Obecna. - powiedziała dziewczęcym i delikatnym głosem unosząc kącik ust w górę. Przeszły kolejne numery a chłopak nie odzywał się. Ewelina powoli się niecierpliwiła, nie należała bowiem do osób nazbyt cierpliwych i tolerancyjnych.
- Kevin Wheller ? - znów głos nauczyciela.
- Obecny. - powiedział chłopak, siedzący obok Eweliny. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem zapisując na rogu jednej z kartek notesu nazwisko, imię zapamiętała. Chłopak przeniósł tęczówki, czarne jak smoła tęczówki na nią. Kiedy i ona na niego spojrzała chłopak przybrał kamienny wyraz twarzy, doszedł do wniosku, że ta dziewczyna ma w sobie duży potencjał, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Zawsze uważał, że blondynki są głupie, Ewelina była blondynką. Chłopak rządził się stereotypami, ale tylko dlatego, że niektóre z nich sprawiały przykrość innym. A on lubił zadawać ból. Jednak na starcie wiedział, że ona nie będzie łatwym celem. Przepenetrował umysł każdego w tej klasie, w tym i jej, niestety tu wystąpił mały problem. Komplikacje, jest silna. Pomyślał i poczuł się rozzłoszczony. Dziewczyna patrzyła na niego pewnie, prosto w oczy. Wyglądało to na wyzwanie, rzuciła mu wyzwanie. W jej oczach malowała się żądza wygranej. Chłopak zaś dalej penetrował jej przeszłość, doszedł do piątego roku życia, zobaczył wszystko co przeszła i bardzo zdziwił się, zobaczył coś, z czym jeszcze do tej pory się nie napotkał. Tak, to było dziwne, nawet sam trochę się wystraszył. Wiedział, że gdyby miał ją zranić na tyle, żeby wygrać musiałby naruszyć jej spokój intymny i po prostu zgwałcić. To była jego strategia.
~ Ewelina.
Jeśli wziąć pod uwagę wszystko co mi zrobiono a co ja sama zrobiłam to jestem tu o wiele bardziej poszkodowana. I nie usprawiedliwiam się. Po prostu tak jest. Zostałam zgwałcona już kiedy miałam 5 lat, myślisz, że to miłe uczucie ? Zostać brutalnie rozebranym, przywiązanym do krzesła i bez litości ani jakichkolwiek skrupułów zgwałconym. Przez własnego brata.. Własnego, rodzonego brata. Nigdy nie przeżyłam po raz drugi czegoś takiego i nie życzę tego również nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Wybaczyłam mu. Wybaczyłam Oskarowi, ale to, że przebaczyłam, nie znaczy wcale, że zapomniałam. O nie, pomimo młodego wieku, w którym byłam kiedy to się stało nigdy nie zapomnę jego miny, jego gestów i słów. Byłam za mała i za bezbronna, żeby w jakiś sposób mu się wyrwać czy unieszkodliwić go. Po prostu siedziałam, pozwalałam mu na ten gwałt. Nie wiem dlaczego to zrobił, do tej pory nie wiem. I w zasadzie wcale nie potrzebuję tej wiedzy. Nie chcę jej, boję się, że gdy się dowiem te uczucie bólu i porażki wróci. Teraz też czasem wraca, ale teraz mam siedemnaście lat, mogłabym obronić własne ciało przed kolejnym atakiem na mnie i na moją intymność. Jednakże nie potrafię obronić innych przede mną. Nie umiem panować nad emocjami i ciałem, błądzę we własnej egzystencji. Zrobiłam dużo złych rzeczy, ale skoro jego nie ukarano za to co zrobił mnie, to dlaczego i jakim prawem mnie mogą karać za to co zrobiłam innym. I co jeszcze zrobię. Mam wielkie plany na przyszłość. Jutro nowa szkoła, nowi ludzie, nowi nauczyciele. Nowe ofiary. 

~ Kevin.
Tak, oto i ja, nie widzę w sobie nic nadzwyczajnego, ale wiem, że Ty widzisz. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Zdecydowanie widzisz, myślisz, że ja o tym nie wiem, że może uda Ci się ukryć swój podziw wobec mej osoby. Że może jednak się nie domyślę. A jednak. Wiem wszystko. O Tobie, o Twojej rodzinie, o przyjaciołach.. Wiem kiedy skoczysz nawet jeśli Ty jeszcze tego nie wiesz. Taki już jestem i Ci to odpowiada, bo nie masz najmniejszej władzy ani nade mną ani nad tym co robię. Zdziwisz się, nie masz nawet władzy nad samym sobą. Wstajesz rano, bierzesz prysznic, jesz śniadanie i idziesz do tej nudnej pracy czy nudnej szkoły, ale o tym nie mówią w głównym wydaniu wiadomości. Doszło do tego, że nawet ludzie z telewizji często oglądają telewizję. I na co oni tak patrzą ? Właśnie na takich jak ja. - powiedziałem z pełną świadomością swoich słów. Przede mną siedziała moja matka. Zszokowana moimi słowami, ale to właśnie ona doprowadziła mnie do takiego stanu. To wszystko jej wina i ona o tym wie. Ona jest winna. Winna wszystkiemu. Winna temu, że zabiłem czternaście osób w moim liceum. Winna temu, że zabiłem ojca i siostrę. Nie zabiłem jej celowo, żeby do końca życia przeżywała piekło, żeby się obwiniała. Bo przecież jest winna. - Boisz się. - powiedziałem dobitnie i zabrali mnie z powrotem do celi. Matka chwilę siedziała na krześle wpatrując się pustym wzrokiem w stolik, wiedziałem, że tak jest. Dlaczego ? To bardzo proste. Ja wiem wszystko.