czwartek, 21 lutego 2013

~ Podejrzenia.
Pierwszy dzień w nowym domu minął szybko.. trochę za szybko. Ewelina nawet nie poczuła jak szybko wskazówki zegara okrążyły go dwukrotnie. 
Gdy następnego dnia wstała, poczuła silny ból głowy. Zamrugała kilkakrotnie jakby to miało jakoś pomóc, na marne. Przeciągnęła się leniwie i spojrzała na słońce za oknem, był ciepły, wiosenny poranek. 
Dziewczyna podeszła wolnym krokiem do szafy i wyjęła z niej jedwabną sukienkę w kolorze lawendowym i koronkowe białe rajstopy. W dołu szafy wyciągnęła jasno-fioletowe baleriny z wszytymi białymi kwiatkami i położyła to wszystko obok łóżka. Wyszła z pokoju i zmierzyła do łazienki, omijając jeszcze stojące kartony w korytarzu. Gdy już w niej była zaczęła w jednym z pudeł szukać szczoteczki i innych przyborów, które miały znaleźć się w tym pomieszczeniu, po niedługim czasie wszystko stało w wyznaczonym przez dziewczynę miejscu. Zaczęła szczotkować zęby, gdy skończyła zajęła się układaniem swoich bujnych blond loków, w które wpięła białą kokardę po lewej stronie. Pomalowała rzęsy i pociągnęła malinową szminką po soczystych wargach. 
Gdy z powrotem znalazła się w swoim pokoju ubrała to co przyszykowała przed chwilą i znów wychodząc z pokoju podążyła po kręconych schodach. Natknęła się na mamę, robiącą jej ojcu śniadanie do pracy.
- Mamo, zawieziesz mnie do szkoły? Nie wiem gdzie ona jest.- wymruczała niewyraźnie i spojrzała na swoją mamę. Ta uśmiechnęła się pocieszająco.
- Nie wiem jak, ale zdążyłam przejrzeć kilka szkół i dzwoniłam do dyrektorek. Udało mi się znaleźć dla Ciebie najlepsze liceum w mieście, jego zarządca-dyrektor Jonathan Massen-powiedział, że bez problemu z tą średnią, którą masz możesz się tam dostać. Szkoła znajduje się na ulicy Przekątnej 30, za chwilkę Cię zawiozę. - powiedziała i uśmiechnęła się znów, zawijając w papier kanapki. Ewelina skinęła głową z wymijającym uśmiechem i chwyciła za swoją torbę, była to nieduża, biała torba, przeszyta dodatkową  ciemno-fioletową koronką, była niezwykle dziewczęca. Usiadła na małej kanapie w korytarzu i zaczekała, w tym czasie sprawdziła stronę internetową szkoły, do której miała uczęszczać. Faktycznie była ona najlepsza w całym mieście, mieściła się raczej w centrum. To dobrze, pomyślała Ewelina. Będzie miała od niej wszędzie blisko. 
Po chwili siedziała w mercedesie i patrzyła się w przednią szybę. Mama na nią spojrzała i ruszyły. 
Mijały kolejno ulice: Kopernikowską, Piękną, Marszałkowską, Angielską, Miniaturową, aż dotarły do Przekątnej.
- Powodzenia słonko. - uśmiechnęła się do niej ciepło mama. Dziewczyna pożegnała się i wysiadła. Samochód ruszył i znikał między uliczkami aż całkowicie zamazał się wśród innych.
Ewelina stała w tym samym miejscu i patrzyła na ogromny budynek szkolny, w którym miała się teraz uczyć.
Było to wielkie, naprawdę. Ciężko było opisać wygląd tej placówki, była wykonana w barokowym stylu. Najprawdopodobniej wcześniej była to jakaś średniowieczna budowla, którą przerobiono na szkołę.
Ruszyła. Niepewnie i wolno. Rozglądając się na boki, unikając czyjegokolwiek wzroku. Aż weszła do środka. Było tam jeszcze piękniej niż na zewnątrz, szkoła była urokliwa, bardzo. Dostrzegła idącego w jej stronę chłopaka, którego chciała się zapytać..
- Przepraszam.. - zagadnęła wysokiego bruneta. - Wiesz może gdzie znajduje się tutaj sekretariat?- zapytała dziewczęcym, uroczym głosem i zawiesiła całkowicie wzrok na chłopaku.
- Tak. - odparł i uśmiechnął się szarmancko. - Idź tym korytarzem, na jego końcu skręć w lewo, potem idź prosto i trzecie drzwi po prawej. - sprecyzował i znów się uśmiechnął.
- Dziękuję. - powiedziała cicho i posłała mu nieśmiały, niepewny uśmiech. Po czym wyminęła z gracją i podążyła za jego wskazówkami. Gdy znalazła się przed poszukiwanymi drzwiami wzięła głębszy wdech i poprawiła fryzurę. Zapukała cztery razy i pociągnęła za złotą klamkę.
- Dz.. Dzień dobry. - zająkała się. Oh, co za wpadka, już przy pierwszym zdaniu! - Na imię mi Ewelina Deathcliffe. Moja mama chyba do pana dzwoniła dziś rano w sprawie mojego uczęszczania do tej szkoły.
Dyrektor zmierzył ją surowym wzrokiem po czym uśmiechnął się ciepło.
- Tak, oczywiście. Siadaj, kochana. Zaraz się ze wszystkim zapoznamy. - powiedział z uśmiechem i wskazał na krzesło przed jego biurkiem. Ewelina posłusznie usiadła i spojrzała na dyrektora wyczekującym wzrokiem. - A więc.. - zaczął - uczęszczasz do drugiej klasy. Masz tu listę potrzebnych podręczników, którą za chwilę ci dam. - powiedział - Twoją pierwszą lekcją będzie język polski, za dziesięć minut, także powiem krótko. Jesteś w naszej szkole mile widziana, przejrzałem twoje oceny z wcześniejszej szkoły i jestem pod wrażeniem. Także proszę, tu masz plan lekcji na cały tydzień, rozpiskę z imionami nauczycieli, gdzie znajdują się poszczególne sale, przedmioty w nich, plan całej szkoły i spis podręczników. - powiedział po czym wręczył dziewczynie czerwoną, grubą teczkę.
- Dziękuję panu bardzo. - powiedziała z małym uśmieszkiem. - ale czy.. nie powinien pan odbyć ze mną jakiejś rozmowy.. no nie wiem? - upomniała się o procedury, była dziewczyną z zasadami.
- Ależ już wszystko załatwione, moja droga! - zaśmiał się dźwięcznie. - No już, idź na lekcje, nie spóźnij się. - uprzedził ją dyrektor. Dziewczyna pokiwała głową lekko zdezorientowana.

Wyszła. Zamknęła ostrożnie mahoniowe drzwi, by nimi nie trzasnąć i zamrugała kilkakrotnie. Zerknęła na plan szkoły i salę, w której miała odbyć się jej pierwsza lekcja. Drugie piętro, sala nr 29. Przeczytała i spojrzała na plan. Za zakrętem w lewo , tam jest winda.
Ruszyła więc. Były trzy minuty do dzwonka. Szła wolno patrząc na ludzi, zupełnie nie zwracali na nią uwagi. Jak świetnie. Była nikim, żadnych złośliwych komentarzy, żadnych podłych spojrzeń. Cudowne.. Zajrzała jeszcze do teczki, był w niej kod do jej nowej szafki. 6784 , i jej nr 88. Jej ulubiona liczba, co za zbieg okoliczności.. Dziwne było to, że znaleźli dom tak szybko, tak łatwo, że jej mama znalazła jej dobrą szkołę, pomimo tego, że wcale nie miała rewelacyjnej średniej, przyjęli ją tam, bez żadnego " ale ", bez rozmowy, bez niczego. To było za łatwe, zbyt podejrzane.
Dziewczyna nie miała jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać, za chwilę miała zacząć się jej lekcja. Weszła więc do windy i uderzyło nią wielkie oszołomienie. Była w niej dziewczyna. 
Długie, proste kasztanowe włosy, ogromne lśniąco malachitowe oczy, mały nosek i średniej wielkości pomalowane na intensywnie mandarynkowy kolor usta. Miała długie, chude nogi, idealną talię i odpowiedniej wielkości klatkę piersiową.Ubrana w czarne leginsy i długi, wełniany sweterek za tyłek, żółty w czerwone grochy, na nogach równie żółte martensy i czarna torba na ramieniu. 
Ewelina wpatrywała się w nią jak zaczarowana, jakby uderzył w nią grom z jasnego nieba. Była piękna, w powietrzu unosiły się jej perfumy o zapachu róż. Ewelina napawała się tym zapachem, ale nie dała po sobie poznać tego, że tak olśniła ją ta dziewczyna. Chciała ją poznać, za wszelką cenę. 
Zerkała na nią kątem oka, ujrzała, że trzyma w ręku książkę, która była jej ulubioną książką : " Kamienie Na Szaniec " . Cudowna lektura. 
Były już na drugim piętrze. drzwi otworzyły się. Obie dziewczyny wyszły. Obie ruszyły równym krokiem w stronę sali nr 29.
Uczyły się w jednej klasie.
Dzięki Ci Boże. Pomyślała Ewelina i uśmiechnęła się pełna energii.