środa, 19 września 2012

~ ?
Ładne.. - powiedziała słabo Ewelina. Doceniła to, że chłopak się postarał, ale nie lubiła za bardzo takich " atrakcji " . Kevin zorientował się.
- Wiem, że zrobiłem z siebie idiotę, ale tylko to przyszło mi do głowy. - mruknął niewyraźnie, próbując załagodzić sytuację. W rzeczywistości wiedział, że dziewczyna nie przepada za tego typu rzeczami, chciał pokazać jak bardzo jeszcze jej nie zna. Chciał ją poznać. Po swojemu.
- Nie.. nie przejmuj się.. nie znasz mnie tak dobrze, żeby wiedzieć co mi się spodoba. - powiedziała spokojnie i przeniosła na niego swój wzrok. - Ale.. powiem szczerze, że mi się mało co podoba. Naprawdę trzeba się wysilić, żebym była zadowolona. - powiedziała jakby nigdy nic. Ale taka była prawda. Ewelina była wiecznie niezadowolona, co byś nie zrobił , jej to nie pasuje. Rzadko kiedy widać u niej uśmiech na twarzy. Ale trudno się dziewczynie dziwić, zważając na jej nieciekawą przeszłość. 
- W takim razie.. poznajmy się. - powiedział pewnie chłopak, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna cicho westchnęła.
- Przecież w jeden wieczór nam się nie uda. To nawet bezcelowe próbować wszystko od razu zaliczyć. - powiedziała.
- Nie mówię, że w jeden wieczór. Ale czy nie chciałabyś, żebyśmy się poznali ? - uniósł brew. Znał już odpowiedź, jednak to kwestia czasu, zanim Ewelina się do tego przyzna. Ona również chciała go poznać, od samego początku, kiedy tylko go zobaczyła. chciała go rozgryźć, przejrzeć. To byłaby niesamowita okazja, w końcu sam wyciągnął do niej rękę. Ale to była kwestia czasu.
- Skoro chcesz.. - mruknęła cicho na znak zgody. Kevin uśmiechnął się unosząc w górę kącik ust.
- A ty nie chcesz ? - zapytał nagle z tym samym uśmieszkiem na ustach i założył ręce na piersi.
- Oczywiście, że chcę... - powiedziała a raczej burknęła. Nie lubiła mówić o takich rzeczach. Bała się swego czasu ludzi i odizolowała się od nich całkowicie. Więc normalnym było to, że się zwyczajnie się wstydziła tego, że bardzo chciała go poznać. 

niedziela, 9 września 2012

~ 303 świeczki.
Delikatnie przesunął dłonią wzdłuż jej pleców, schodząc niżej. Lekko złapał ją za pośladki, ciągnąc ją bliżej w swoją stronę. Oczywiście nie przerywał pocałunków, nie nie, w żadnym razie. Całował ją co raz to łapczywiej i zachłanniej, jakby widział ją po raz ostatni.
Ewelina przyległa do niego zaś całkowicie, stykali się już ciałami, w jej głowie panował tylko i wyłącznie chaos. Nic innego, jeden wielki bałagan, nic nie umiała poskładać w logiczną całość. Nic do siebie nie pasowało. Nie wiedziała dlaczego to zrobił, nie miała żadnych pomysłów i idei. Kiedy już się od siebie oderwali Ewelina z trudem pohamowała wzięcie ogromnego oddechu. Patrzyła tylko nerwowym wzrokiem w ziemię, jakby doszukiwała się w niej odpowiedzi. Mrugała szybko powiekami, jej oddech również przyśpieszył, wyglądała na taką, która miałaby się za chwilę albo rozwrzeszczeć, albo rozpłakać. Po chwili jednak podniosła wzrok na zafascynowanego jej zachowaniem Kevina.
- Co to miało być ? - zapytała zbita z tropu. Była nie zdenerwowana czy smutna lecz zszokowana. Nie spodziewała się takiego zachowania, a już na pewno nie ze strony Kevina. On był ostatnim z potencjalnych kandydatów na jej ukochanego, przynajmniej dla niej samej tak było.
- Pocałunek. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach, wypiął dumnie pierś patrząc na nią z lekka z góry, z lekka pobłażliwie, co z lekka nie podobało się Ewelinie. Założył ręce na klatce piersiowej.
- Wiem, że to był pocałunek. Zapytałam w znaczeniu : dlaczego to zrobiłeś ?! - wzburzyła się dziewczyna. Nie rozumiała prostoty i wiecznego sarkazmu chłopaka, strasznie ją to irytowało. Wyprowadzało wręcz z równowagi.
- Powiedzmy, że chciałem cię lepiej poznać. - powiedział i zaśmiał się cicho. jego śmiech był dziwnie kojący i ładny. Z niewiadomego powodu Ewelina uwielbiała śmiech Kevina.- Nie martw się, to przecież nic nie znaczy. - powiedział niemal natychmiastowo. Ewelina, która przed chwilą się uśmiechnęła nie mogła uwierzyć w słowa, które właśnie padły " nic nie znaczy " .. jak mógł to powiedzieć ? To tak jakby przespał się z nią i powiedział, że to tylko dlatego, bo nie miał czym się zająć w wieczór. Poczuła się urażona. Kevin to wyczuł, automatycznie zaczął interweniować. - Oczywiście ... jeśli chcesz, żeby to coś znaczyło to..
- To co ? - zapytała przerywając mu, wbiła w niego swoje tęczówki, głęboko zaglądając mu w oczy. To było dziwne dla Kevina, spenetrowała go od wewnątrz tym swoim spojrzeniem, chłopak nigdy nie czuł się tak niezręcznie jak w tej chwili. Dziewczyna nie zamierzała mu ustąpić, czekała wytrwale odpowiedzi.
- Nic.. - powiedział zmieszany . Zmarszczył brwi nie wiedząc co ma odpowiedzieć, pierwszy raz nie wiedział jak ma odpowiedzieć.
- No jasne. - powiedziała dziewczyna i spojrzała w ziemię, pokręciła z niedowierzaniem głową i weszła do swojego domu, trzaskając drzwiami.
- Ewelina, poczekaj ! - krzyknął za nią chłopak i westchnął. Obmyślił w sekundzie plan w głowie i zapukał do jej drzwi.
- Nie ma mnie ! - usłyszał w odpowiedzi.
- Ewelina.. - zaczął łagodnie. - przepraszam. - mówił dalej, wiedział, że dziewczyna słyszy. - nie chciałem. - powiedział w końcu, faktycznie pocałunek nie był jednym z najlepszych wyjść awaryjnych. Wcale go przed niczym nie uchronił.
Ewelina otworzyła mu, rozmawianie przez zamknięte drzwi było dla niej szczytem prostactwa.  
- Wiesz co.. ? Wszystko zepsułeś. - powiedziała patrząc na niego, była zła. Kevin spuścił pokornie głowę.
- Tak wiem.. myślałem, że jednak coś między nami drgnie po tym. - mruknął.
- Niby co miało drgnąć ? - zapytała unosząc brwi w górę.
- Nie wiem.. coś.. - powiedział niezrozumiale nawet dla samego siebie, ale w prawdzie tylko to kleiło mu się do ust.
- No jasne, to wszystko wyjaśnia. - powiedziała i przewróciła oczami.
- Hej.. wykonałem pierwszy krok ! - powiedział nabrzmiało . - To i tak wyczyn jak na mnie. - powiedział, zabrzmiało to naprawdę szczerze. Jednak to było wszystko takim złudzeniem.
- Jaki krok, do czego on niby miał być ? - oburzyła się jego odpowiedziami.
- Podobasz mi się, okej !?- krzyknął równie wzburzony. - Nie zamierzam odpuszczać. - powiedział. - Pójdziesz teraz ze mną czy nie ? - uniósł brew, wyczekując odpowiedzi. Ewelina westchnęła cicho. 
- Prowadź. - odparła. Kevin uśmiechnął się dumnie i wyszedł z nią na ulicę, przez którą przeszli i weszli do jego domu. Otworzył przed nią drzwi i zaprowadził do salonu. Na stoliku czekały dwie pizze, napoje a wokoło nich rozstawionych było masę świeczek. 303 świeczki.

piątek, 7 września 2012

~ Choroba wewnętrznego zginięcia.
" Nie domykam furtki.. łatwiej będzie zwiać.." 
- Nigdy nie zastanawiałam się nad sensem swojego istnienia. Ale gdybym jednak to robiła, pewnie doszłabym do wniosku, że nie ma żadnego sensu. - wzruszyła ramionami. - Jestem jak lustro.. zbite. Nawet jeśli uda ci się posklejać odpowiednie kawałki ze sobą, nigdy nie uda ci się zamazać rys, które nie znikną. Nigdy nie będę idealna. - dokończyła i wstała. Wyszła z budynku, w którym była może z miesiąc wcześniej, może dwa. Porozmawiała jednak z tymi ludźmi, spróbowała komuś zaufać. Odezwała się we własnej sprawie i zrozumiała też problemy innych. Niebywałe, że w tak krótkim czasie i po jednej zaledwie rozmowie zrozumiała, że może ufać i rozmawiać. 
Kroczyła teraz wolno ulicami miasta, było dość wcześnie. Jej rodzice oczywiście nie wiedzieli o tym, że ich córka wyszła, a tym bardziej, że odezwała się do kogoś. Ewelina po prostu doszła do wniosku, że nie chce być taka jaka jest. Chce znów odzyskać tamte wesołe 4 lata życia. Bez sensu byłoby całe życie być smutną. Nie wiedziała dlaczego tak nagle dopadły ją pozytywne uczucia i myślenie, ale jak to mówią " lepiej późno niż wcale " . 
Po niedługiej chwili była już przed swoim domem. Machinalnie spojrzała na sąsiedni dom, na przeciwko jej. Spojrzała na wyświetlacz komórki, 8.30. Powinien być w szkole, w końcu dzisiaj zajęcia zaczynały się o ósmej rano. Powinien być. Ale nie był. Nagle ujrzała, że drzwi jego domu uchylają się, po chwili spostrzegła też jego. Szybko odwróciła się do niego tyłem, modląc się by jej nie zauważył. Zmierzyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Powtarzając sobie w głowie liczby od jednego do dziesięciu, to zawsze działało na nią kojąco. Jednak tym razem jak na złość nie pomagało.
- Hej Ewelina ! - zawołał za nią Kevin. Dziewczyna ciężko westchnęła i odwróciła się. - Nie w szkole ? - zapytał podchodząc do niej.
- Tak się składa, że nie. - odpowiedziała, dość oschle.
- Długo cię nie widziałem. Coś się stało ? - uniósł brew, z trudem powstrzymując się od uśmiechu, widząc jej ból.
- Musiałam załatwić parę spraw. - powiedziała.
- Nie widziałem jakbyś wychodziła. - dążył dalej, jakby znów próbował na nią naciskać. Dziewczyna to tym razem wyczuła.
- Ze sobą. - dokończyła dobitnie wymawiając słowa. - a Ty ? Dlaczego nie w szkole ? - zapytała.
- Właśnie się wybierałem. - odpowiedział z pewnością w głosie.
- To idź, jesteś już spóźniony. - pośpieszyła go Ewelina tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Chętnie poczekam aż się przygotujesz i pójdziemy razem. - uśmiechnął się zawzięcie, wiedząc, że dziewczyna zorientowała się, że ciekawi go co u niej.
- Nie idę dziś. - powiedziała z przekąsem.
- Chodź, martwią się o ciebie. - powiedział z sarkazmem, uśmiechając się pod nosem. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Tak się składa, że od pewnego czasu nie obchodzi mnie kto i dlaczego się o mnie martwi. - ucięła, już odwracając się by wejść do domu. Jednak Kevin nie miał zamiaru na to pozwolić. Miał w zanadrzu jeszcze inną możliwość odkrycia jej, przed nią samą. Kiedy odwróciła się automatycznie złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie obejmując w talii. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek, nie zważając na to, co sobie pomyśli i co zrobi, czy jej to odpowiada, czy też nie.

środa, 5 września 2012

~ Ból.
Nie poszła dziś do szkoły, nawet nie wyszła z pokoju. Nie spała całą noc. Z nikim nie rozmawiała o tym co się stało zeszłej nocy. Nikomu. Jej rodzice martwili się, ale to nie był pierwszy raz, na pewno też nie ostatni. Ewelina po prostu się znów podłamała. To nie było całkowite załamanie, tylko podłamanie. W pewnym sensie częściowa porażka. Dusza i umysł chcą walczyć, ale ciało i serce nie pozwala. To za wielki ból. Zbyt duże nasilenie negatywnych emocji, napłynęły do jej głowy, ciała, serca, opanowały ją całą. Ale niektóre wewnętrzne organy odpowiadające za uczucia próbują walczyć, próbują odepchnąć ten ból. Ale ona sama nie wie, czy chce, żeby on odszedł. W ostatnim okresie był jej najbliższy. Zaczęła nawet z nim rozmawiać. Nazwała go Pain ( z ang. ból ) . Mówi do niego dzień dobry, dobranoc. Wita i żegna się z nim, on z nią jednak nigdy. Wiele razy próbowała go wygonić, ale on nie dawał za wygraną. Nie pozwalał sobą rządzić i pomiatać, jeśli odchodził, pozostawiał swoich wiernych przyjaciół. Wspomnienia. Dręczyły Ewelinę, z sekundy na sekundę czuła coraz większy narastający smutek. Pulsujący ból. Nicość przepełniała się o jeszcze większą dziurę, pochłaniającą nawet najmniejszy, najdrobniejszy promyk światła. Niszczyła wszystko.
Jeśli wziąć by pod uwagę bardzo krótki czas można byłoby poważnie zastanowić się nad nagłym jej upadkiem. Nad nagłym zamknięciu się samej w sobie. Coś musiało się stać. To od razu było wiadome. Jednak ona nikomu nie chce mówić co. Nikomu nie powiedziała o tym, jakie wspomnienia nawiedziły ją zeszłego wieczora. Jak kompletnie poległa pozwalając sobie na łzy. Jak poddała się, zwyczajnie w świecie poddała. Ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt nie obiecywał.
Powoli wstała. Rozejrzała się nieobecnym, tępym wzrokiem po jasnym od słońca pokoju. Spojrzała na łóżko i pościel w nieładzie, potem przeniosła wzrok na torbę z książkami, następnie popatrzyła w okno. Poranek, piękny, radosny poranek zaglądał do jej pokoju, wpuszczając do niego promienie słońca. Powoli podeszła do szyby i wyjrzała przez nią. Jej oczom ukazał się dom. Znajdujący się naprzeciw jej. Patrzyła dokładnie w okno od sypialni swojego sąsiada. Wiedziała, że to jego sypialnia, nie wiedziała skąd, ale była pewna. Poruszyło się tam coś. Ewelina lekko przetarła oczy, podnosząc leniwie ręce i dłonie zaciskając w małe piąstki. Zobaczyła go, jednakże zasłoniła czym prędzej okna jasnymi zasłonami, nie chciała go widzieć. Nie chciała też, żeby on widział ją. Była w krytycznym stanie. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Było prawie południe, piątkowe, ciepłe i słoneczne południe. Dziewczyna wolnym, leniwym krokiem wyszła z pokoju i zeszła na parter. Kiedy była w kuchni wzięła karton z sokiem pomarańczowym i paczkę chipsów. Miała ochotę nawpychać się tych śmieci, nie chciała teraz jeść płatków, czy tostów, nie wspominając już o jajkach na bekonie. Usiada na kanapie w salonie, owijając się kocem i włączyła telewizor. Patrzyła w jego ekran pustym wzrokiem. Skonsumowała mniejszą część chipsów i popiła sokiem. Odgarnęła leniwie opadające jej na twarz włosy.
- Jesteś słaba. - powiedziała do siebie. Jej głos był cichy i lekko chrypliwy jak i dziewczęco piskliwy. Czuła się jakby już nie żyła. Jakby jakaś jej część odeszła, zniknęła bez śladu. Pozostawiając po sobie jedynie ból i wspomnienia.
Kolejna dziura w jej sercu. Wypełniania się o jeszcze jedną. Pozostawiając jedynie ból.

poniedziałek, 3 września 2012

~ Kłamstwo za kłamstwem.
- Hm.. nie wiem co mam Ci powiedzieć o mojej osobie. Za bardzo nie lubię mówić. - powiedział wzruszając ramionami. Ale nie chciał, żeby pomyślała, że jest prosty, więc zaczął mówić. - Urodziłem się 23 listopada. We Francji, razem z ojcem, matką i siostrą mieszkaliśmy w Paryżu kilka dobrych i szczęśliwych lat. Jednak ja chciałem się usamodzielnić i przeprowadziłem się tutaj. Do Londynu. - pomimo tego, że kłamał i wymyślał na poczekaniu, świetnie mu to szło. Ani jednego małego zająknięcia, niczego. Ewelina nie miała zarzutów ani powodów, żeby mu nie wierzyć.
- Hm, ciekawą masz przeszłość. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Kevin natomiast nie chciał być jej dłużny .
- A Ty ? O Tobie też mało wiem. - mruknął.
- Hm, urodziłam się 28 grudnia, mieszkam obecnie z mamą i tatą tutaj, mam małego kotka o imieniu Markucjusz. No nie wiem.. mój brat.. - w tym momencie się zacięła, przed oczami pojawiły się wszystkie sceny gwałtu z dzieciństwa. Kevin wiedział jaki chaos panował w tej chwili w głowie dziewczyny, uśmiechnął się sam do siebie. - Mieszka obecnie u ciotki. Nie utrzymujemy kontaktu.
- Dlaczego ? - zapytał z naciskiem, jakby go coś to obchodziło, ale on chciał ją tylko zranić, zadać ból.
- Bo.. - dziewczyna znów się zacięła, nie chciała mu mówić o tym co zaszło gdy miała pięć lat, po prostu uznała to za zbędną informację towarzyszącą ich znajomości. - Ciocia nalegała. Nie za bardzo dogadywałam się z bratem już za młodo, rodzice uznali, że tak będzie lepiej i jemu i dla mnie. - skleiła coś sensownego. Pewnie inna, przypadkowo nowa poznana osoba uwierzyłaby w jej słowa, jednak Kevin od początku wiedział, że skłamie. Przewidział jej najdrobniejsze słowo. Każde zakłopotanie i smutek w oczach. Wszystko.
- Nie dogadywaliście się ? Jak to ? - zadał kolejne pytanie, by dziewczyna czuła się jeszcze gorzej, by wiedziała, że kończą jej się wymówki i pomysły na kolejne.
- Po prostu. Jak rodzeństwo. - ucięła zwięźle, mając nadzieję, że na tym chłopak zaprzestanie pytań. Jednakże stało się zupełnie odwrotnie.
- Ale każde rodzeństwo miewa kłótnie, co się musiało stać, że Twój brat musiał wynieść się z domu do ciotki ? - spojrzał na nią udawanym, troskliwym spojrzeniem.
- Nie pamiętam.. byłam mała. - Ewelina była dość sprytna, wyminęła pytanie kolejną wymówką, tym razem dotyczącą minionego, pozornie zapomnianego upływu czasu. Jednak pamiętała wszystko. Każde jego zdanie, każdy gest, każde spojrzenie. 
- Rodzice na pewno Ci powiedzieli, pewnie pytałaś nie raz.. - dążył uparcie dalej, jakby oczekiwał, że dziewczyna nagle się przyzna do tego co zaszło tamtej nocy.
- Nie nigdy nie pytałam. - odpowiedziała, była już lekko zdenerwowana tym, że musi się tłumaczyć z przeszłości całkiem obcemu chłopakowi. Kevin wiedział, że powoli doprowadza ją do szału. Jak na razie zaprzestał, ale na pewno wróci do tej rozmowy kiedy nadejdzie odpowiedni czas.
- No dobrze. Rozumiem. - powiedział i wzruszył ramionami.
- Muszę już lecieć, rodzice się pewnie niecierpliwią. - powiedziała i zawróciła w stronę swojego domu. - na razie. - powiedziała i pomachała do niego.
- Na razie. Aha i Ewelina, pozdrów brata, jak się z nim usłyszysz ! - krzyknął za nią z szyderczym uśmiechem i ruszył w przeciwną stronę. Dziewczyna stanęła w miejscu i patrzyła jak wmurowana w chodnik. Zamrugała powiekami i przełknęła ślinę. Po jej policzkach wolno spłynęły gorzkie łzy.