piątek, 7 września 2012

~ Choroba wewnętrznego zginięcia.
" Nie domykam furtki.. łatwiej będzie zwiać.." 
- Nigdy nie zastanawiałam się nad sensem swojego istnienia. Ale gdybym jednak to robiła, pewnie doszłabym do wniosku, że nie ma żadnego sensu. - wzruszyła ramionami. - Jestem jak lustro.. zbite. Nawet jeśli uda ci się posklejać odpowiednie kawałki ze sobą, nigdy nie uda ci się zamazać rys, które nie znikną. Nigdy nie będę idealna. - dokończyła i wstała. Wyszła z budynku, w którym była może z miesiąc wcześniej, może dwa. Porozmawiała jednak z tymi ludźmi, spróbowała komuś zaufać. Odezwała się we własnej sprawie i zrozumiała też problemy innych. Niebywałe, że w tak krótkim czasie i po jednej zaledwie rozmowie zrozumiała, że może ufać i rozmawiać. 
Kroczyła teraz wolno ulicami miasta, było dość wcześnie. Jej rodzice oczywiście nie wiedzieli o tym, że ich córka wyszła, a tym bardziej, że odezwała się do kogoś. Ewelina po prostu doszła do wniosku, że nie chce być taka jaka jest. Chce znów odzyskać tamte wesołe 4 lata życia. Bez sensu byłoby całe życie być smutną. Nie wiedziała dlaczego tak nagle dopadły ją pozytywne uczucia i myślenie, ale jak to mówią " lepiej późno niż wcale " . 
Po niedługiej chwili była już przed swoim domem. Machinalnie spojrzała na sąsiedni dom, na przeciwko jej. Spojrzała na wyświetlacz komórki, 8.30. Powinien być w szkole, w końcu dzisiaj zajęcia zaczynały się o ósmej rano. Powinien być. Ale nie był. Nagle ujrzała, że drzwi jego domu uchylają się, po chwili spostrzegła też jego. Szybko odwróciła się do niego tyłem, modląc się by jej nie zauważył. Zmierzyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Powtarzając sobie w głowie liczby od jednego do dziesięciu, to zawsze działało na nią kojąco. Jednak tym razem jak na złość nie pomagało.
- Hej Ewelina ! - zawołał za nią Kevin. Dziewczyna ciężko westchnęła i odwróciła się. - Nie w szkole ? - zapytał podchodząc do niej.
- Tak się składa, że nie. - odpowiedziała, dość oschle.
- Długo cię nie widziałem. Coś się stało ? - uniósł brew, z trudem powstrzymując się od uśmiechu, widząc jej ból.
- Musiałam załatwić parę spraw. - powiedziała.
- Nie widziałem jakbyś wychodziła. - dążył dalej, jakby znów próbował na nią naciskać. Dziewczyna to tym razem wyczuła.
- Ze sobą. - dokończyła dobitnie wymawiając słowa. - a Ty ? Dlaczego nie w szkole ? - zapytała.
- Właśnie się wybierałem. - odpowiedział z pewnością w głosie.
- To idź, jesteś już spóźniony. - pośpieszyła go Ewelina tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Chętnie poczekam aż się przygotujesz i pójdziemy razem. - uśmiechnął się zawzięcie, wiedząc, że dziewczyna zorientowała się, że ciekawi go co u niej.
- Nie idę dziś. - powiedziała z przekąsem.
- Chodź, martwią się o ciebie. - powiedział z sarkazmem, uśmiechając się pod nosem. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Tak się składa, że od pewnego czasu nie obchodzi mnie kto i dlaczego się o mnie martwi. - ucięła, już odwracając się by wejść do domu. Jednak Kevin nie miał zamiaru na to pozwolić. Miał w zanadrzu jeszcze inną możliwość odkrycia jej, przed nią samą. Kiedy odwróciła się automatycznie złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie obejmując w talii. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek, nie zważając na to, co sobie pomyśli i co zrobi, czy jej to odpowiada, czy też nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz