środa, 5 września 2012

~ Ból.
Nie poszła dziś do szkoły, nawet nie wyszła z pokoju. Nie spała całą noc. Z nikim nie rozmawiała o tym co się stało zeszłej nocy. Nikomu. Jej rodzice martwili się, ale to nie był pierwszy raz, na pewno też nie ostatni. Ewelina po prostu się znów podłamała. To nie było całkowite załamanie, tylko podłamanie. W pewnym sensie częściowa porażka. Dusza i umysł chcą walczyć, ale ciało i serce nie pozwala. To za wielki ból. Zbyt duże nasilenie negatywnych emocji, napłynęły do jej głowy, ciała, serca, opanowały ją całą. Ale niektóre wewnętrzne organy odpowiadające za uczucia próbują walczyć, próbują odepchnąć ten ból. Ale ona sama nie wie, czy chce, żeby on odszedł. W ostatnim okresie był jej najbliższy. Zaczęła nawet z nim rozmawiać. Nazwała go Pain ( z ang. ból ) . Mówi do niego dzień dobry, dobranoc. Wita i żegna się z nim, on z nią jednak nigdy. Wiele razy próbowała go wygonić, ale on nie dawał za wygraną. Nie pozwalał sobą rządzić i pomiatać, jeśli odchodził, pozostawiał swoich wiernych przyjaciół. Wspomnienia. Dręczyły Ewelinę, z sekundy na sekundę czuła coraz większy narastający smutek. Pulsujący ból. Nicość przepełniała się o jeszcze większą dziurę, pochłaniającą nawet najmniejszy, najdrobniejszy promyk światła. Niszczyła wszystko.
Jeśli wziąć by pod uwagę bardzo krótki czas można byłoby poważnie zastanowić się nad nagłym jej upadkiem. Nad nagłym zamknięciu się samej w sobie. Coś musiało się stać. To od razu było wiadome. Jednak ona nikomu nie chce mówić co. Nikomu nie powiedziała o tym, jakie wspomnienia nawiedziły ją zeszłego wieczora. Jak kompletnie poległa pozwalając sobie na łzy. Jak poddała się, zwyczajnie w świecie poddała. Ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt nie obiecywał.
Powoli wstała. Rozejrzała się nieobecnym, tępym wzrokiem po jasnym od słońca pokoju. Spojrzała na łóżko i pościel w nieładzie, potem przeniosła wzrok na torbę z książkami, następnie popatrzyła w okno. Poranek, piękny, radosny poranek zaglądał do jej pokoju, wpuszczając do niego promienie słońca. Powoli podeszła do szyby i wyjrzała przez nią. Jej oczom ukazał się dom. Znajdujący się naprzeciw jej. Patrzyła dokładnie w okno od sypialni swojego sąsiada. Wiedziała, że to jego sypialnia, nie wiedziała skąd, ale była pewna. Poruszyło się tam coś. Ewelina lekko przetarła oczy, podnosząc leniwie ręce i dłonie zaciskając w małe piąstki. Zobaczyła go, jednakże zasłoniła czym prędzej okna jasnymi zasłonami, nie chciała go widzieć. Nie chciała też, żeby on widział ją. Była w krytycznym stanie. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Było prawie południe, piątkowe, ciepłe i słoneczne południe. Dziewczyna wolnym, leniwym krokiem wyszła z pokoju i zeszła na parter. Kiedy była w kuchni wzięła karton z sokiem pomarańczowym i paczkę chipsów. Miała ochotę nawpychać się tych śmieci, nie chciała teraz jeść płatków, czy tostów, nie wspominając już o jajkach na bekonie. Usiada na kanapie w salonie, owijając się kocem i włączyła telewizor. Patrzyła w jego ekran pustym wzrokiem. Skonsumowała mniejszą część chipsów i popiła sokiem. Odgarnęła leniwie opadające jej na twarz włosy.
- Jesteś słaba. - powiedziała do siebie. Jej głos był cichy i lekko chrypliwy jak i dziewczęco piskliwy. Czuła się jakby już nie żyła. Jakby jakaś jej część odeszła, zniknęła bez śladu. Pozostawiając po sobie jedynie ból i wspomnienia.
Kolejna dziura w jej sercu. Wypełniania się o jeszcze jedną. Pozostawiając jedynie ból.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz